«"Jest jedna podstawowa zasada, która łączy wszystkie moje teksty. Jest nią obowiązkowa obecność żywego człowieka na scenie i jego autentyczny kontakt z widownią" - te zdania Wyrypajew powtórzył w wielu wywiadach. Sztuka "Słoneczna linia", którą napisał i wystawił w Teatrze Polonia Krystyny Jandy, to kontynuacja jego myślenia o współczesnym teatrze.
Historia rozgrywa się w kuchni nowoczesnego mieszkania. Bohaterowie to młode małżeństwo z siedmioletnim stażem. Kończą właśnie spłacać kredyt, pada pomysł powiększenia rodziny. Poznajemy ich o godz. 5 rano w finałowej scenie całonocnej kłótni. To potyczka dwójki jeszcze młodych ludzi - słowna jatka, przeplatana rękoczynami, ale też namiętnymi pocałunkami i wybuchami kryjącego się pod powierzchnią pretensji i niezrozumienia uczucia. W trakcie wymiany zdań padają słowa, które tną powietrze nie tylko w przestrzeni sceny. Przekleństwa i ostre żarty skutecznie oddziałują na widownię, u jednych wywołując spazmatyczny śmiech, u innych konsternację.
Wyrypajewowi udało się pokazać nie tyle kolejną jałową kłótnię rodzinną, co problem z dekodowaniem znaczeń w społeczeństwie. Cierpimy na brak porozumienia - w domu, pracy, szkole, przestrzeni publicznej. "Słoneczna linia", którą autor nazwał komedią, to w gruncie rzeczy bolesna rozprawka i studium nad człowieczeństwem. Wyrypajew nie chciał jednak - wzorem obowiązujących trendów - skupiać się na problemach migracyjnych w Europie czy rozliczać partię rządzącą z "polityki plus". Zamiast tego napisał ciekawą autorską sztukę będącą wynikiem obserwacji społeczeństwa w Polsce i Rosji. Tytułowa "Słoneczna linia" to nie coś pozytywnego, ale mur, który każdy buduje wokół siebie, pancerz narzucany innym w postaci ról: męża, żony, kochanka, przyjaciela. Wyrypajew stara się nam unaocznić, że sami siebie krzywdzimy, bo nie potrafimy wydostać się z egoistycznych przyzwyczajeń.
Określana mianem jednej z "najkrwistszych polskich aktorek" Karolina Gruszka od lat gra głównie w sztukach swego życiowego partnera. Może dlatego, że łączy ich porozumienie absolutne, próżno szukać w jej kreacjach sztuczności. W nowym przedstawieniu w Polonii jest magnetyzująca. W pierwotnym zamyśle u jej boku miał zagrać sam reżyser, jednak ze względu na problemy językowe do współpracy zaproszono Borysa Szyca. Ta decyzja była niezwykle trafna. Szyc, mimo celebryckiego entourage'u, jest aktorem, który jest w stanie udźwignąć doskonały tekst.
Iwan Wyrypajew rok temu zapowiedział, że chce wystawić jeszcze tylko kilka sztuk, a potem z żoną planują zaszyć się na jakimś bezludziu, daleko od teatralnych festiwali i krytyków. Pozostaje mieć nadzieję, że aktor przekroczy stworzoną przez siebie "słoneczną linię" i zmieni zdanie.»