Zacznę nietypowo. Nie od opisu przedstawienia teatralnego na którym byłem, a od książki Jakuba Sieczko „POGO” (Wydawnictwo Dowody na Istnienie, 2022 r.). Jeżeli ktoś ma dużą odporność psychiczną, te sto dwadzieścia stron tekstu przeczyta jednym tchem. Bo w przeciwnym przypadku zrobi przerwę, przewietrzy głowę, zaaplikuje sobie kilka łyków, np. zimnej wody albo gorącej kawy i natychmiast wróci do lektury. Autor nie jest pisarzem, literatem, zasłużonym członkiem Polskiego PEN Clubu. Jest lekarzem, który ukończył Warszawski Uniwersytet Medyczny i przez sześć lat jeździł karetką pogotowia po warszawskim Grochowie jako szef zespołu ratowniczego, czyli tych trzech facetów (z reguły, bo bywają też kobiety) ubranych w jaskrawo pomarańczowe kombinezony, którzy przyjeżdżają na wezwanie. I właśnie o tych wezwaniach jest ta książka. Nie zamierzam opisywać jej treści, bo to jest lektura typu jeden na jeden: tekst/odbiorca. Każde pośrednictwo osłabi przekaz.
Całe szczęście, że w Warszawie znalazło się kilka osób, które postanowiły przenieść tekst „POGO” na scenę. W jednej kwestii miały troszkę ułatwione zadanie, bo ten reportaż to właściwie gotowy scenariusz na monodram. Absolutnie nie można w nim nic przerabiać czy dopisywać. Bardzo ostrożnie można porobić trochę skrótów. No, ale jak wspomniałem przed chwilą, w tekście opisane są przypadki z wyjazdów interwencyjnych zespołu ratowniczego. Jak to pokazać na scenie?
I dopiero w tym momencie dochodzę do ostatniej premiery w Teatrze Polonia, czyli „POGO” w reżyserii Kingi Dębskiej, scenografii Wojciecha Żogały, kostiumach Małgorzaty Domańskiej i reżyserii światła Katarzyny Łuszczyk.
Z całym szacunkiem i uznaniem dla efektów pracy tych twórców, najważniejsze w tym przedstawieniu są dwie inne osoby. Widzimy je przez prawie dwie godziny na scenie. Ich właściwy dobór determinował o „być albo nie być” tego spektaklu. Według mnie – być! I to jak BYĆ! Pierwsza z tych osób to Radosław Luka – kompozytor i wykonawca muzyki, która wspaniale współgra i podbija tekst Sieczki, wypowiadany przez aktora wcielającego się w autora. A tym aktorem jest Marcin Hycnar.
Widziałem go już w kilku spektaklach, a po bardzo chwalonym przeze mnie „Amadeuszu” w reżyserii Anny Wieczur w Teatrze Dramatycznym w Warszawie myślałem, że Hycnar już nie zaskoczy mnie niczym, aż tu nagle... zobaczyłem go w „POGO”. No i stwierdzam, że rozwala system.
W tym tekście są wszystkie stany psychiczne: pogoda ducha i totalny dół psychiczny, trzeźwa ocena faktów, potworne zmęczenie, obrzydzenie, „wadzenie się z Bogiem” i pokorna modlitwa do Niego, humor radosny i humor wisielczy, totalne wkur...nie i leniwe marzenia, pijackie spotkanie w męskim gronie, relacje z akcji: czasami suche, beznamiętne, innym razem kipiące emocjami, rozpacz i bezgraniczne szczęście i jeszcze dużo innych stanów psychiki i duszy.
Hycnar to wszystko pokazuje, a właściwie nie pokazuje, tylko każdorazowo, w ułamku sekundy przechodzi całym sobą z jednego stanu, w drugi, trzeci i kolejny. Obłęd! I SZACUN!
Jak wspomniałem na wstępie, ja najpierw przeczytałem książkę, później zobaczyłem spektakl. Czyli odwieczny dylemat, co pierwsze: jajko czy kura. Nie sugeruję Państwu kolejności, natomiast na pewno spektakl jest obowiązkowy, ponieważ tak jak w przypadku książki, każda próba opowiedzenia go to porażka. To trzeba zobaczyć i usłyszeć!
Krzysztof Stopczyk, Okiem Obserwatora: Pogo | e-teatr.pl
PS. (a nawet kilka):
- po premierze Jakub Sieczko, czyli autor „POGO”, napisał na swoim FB: „Uroczyście oświadczam: w Pogo w Teatrze Polonia Marcin Hycnar jest lepszym mną niż ja sam”
- dobrze poinformowane wróble teatralne ćwierkają, że wydawca „POGO” intensywnie namawia Jakuba Sieczkę do napisania kolejnego tekstu, bo to grzech nie wykorzystać takiego talentu pisarskiego
- i jeszcze taka, nie związana ze spektaklem, informacja o autorze „POGO”, z okładki jego książki: Jakub Sieczko „był koordynatorem grupy Medycy na granicy - inicjatywy osób z wykształceniem medycznym, które jesienią 2021 r. udzielały pomocy medycznej imigrantom oraz uchodźcom w trakcie kryzysu, do jakiego doszło na pograniczu polsko-białoruskim”.