Czwartkowa premiera "Pogo" w Polonii zbiera już pierwsze - nieskromnie mówiąc - entuzjastyczne oceny. Ale dla teatru i twórców tego spektaklu bardzo ważne jest też wrażenie autora "Pogo" Jakuba Sieczki, które opublikował na FB (ilustrując ją zdjęciami ze sceny i z foyer teatru.
Zapraszamy do lektury tej niezwykłej recenzji, w której skądinąd widać, że Jakub Sieczko" jest mistrzem słowa, a jego umiejętności przelewania na papier emocji i opinii są na poziomie wyjątkowo wysokim. I to nie "jak na lekarza", bo to też reportażysta i pisarz z krwi i kości.
Oto co napisał:
"To dobrze, że na miejscach dla publiczności w Teatrze Polonia jest ciemno. Może dzięki temu nie było widać, że przez większość czasu oglądałem “Pogo” w reżyserii Kingi Dębskiej z szeroko otwartymi ustami. Może nikt nie zauważył, jak dyskretnie (a potem zupełnie nie) wycierałem łzy, jak pociągałem ze wzruszenia nosem, jak śmiałem się głośno z żartów, które przecież sam kilka lat wcześniej napisałem.
Marcin Hycnar od pierwszego zdania - nie, nie chwyta za twarz. Marcin Hycnar bierze widza za rękę i prowadzi przez swój - lekarza grochowskiego pogotowia - świat. Chce się z nim iść, iść i iść - chce się, żeby ta podróż się nie kończyła, choć przecież dwie godziny bez czterech minut to dla artysty występującego w monodramie ogromny wysiłek fizyczny, emocjonalny i mnóstwo tekstu do opanowania. W tę podróż chce się iść dzięki łagodnej charyzmie aktora, wspaniałemu warsztatowi (bywa w tym spektaklu dogłębnie wzruszająco, a piętnaście sekund później wielce zabawnie), wreszcie dzięki wrażliwości, która pozwoliła mu bardzo głęboko zrozumieć i książkę, i nasz ratowniczy świat. Uroczyście oświadczam: w “Pogo” w Teatrze Polonia Marcin Hycnar jest lepszym mną niż ja sam.
Czy polecam Państwu ten spektakl? Przy całej subiektywności, z jaką o wydarzeniu tym myślę, po obejrzeniu “Pogo” w Polonii dwukrotnie (trzecia próba generalna i premiera) - z całego serca polecam. Jeszcze jak! Koledzy z grochowskiej karetki - Marek (z rozdziału pierwszego) i Tomek (patrz rozdział piąty) też byli. Jeden nawet założył marynarkę. Mówią, że “sztosik” i że to o nas.
Jestem zachwycony i zaszczycony, że moja książka doczekała się takiej adaptacji. Dziękuję Marcinowi Hycnarowi, dziękuję Radkowi Luce za wspaniałą muzykę (jest techno, są kołysanki, jest disco polo - zupełnie jak w pogo), dziękuję twórcom scenografii (Wojciech Żogała), świateł (Katarzyna Łuszczyk), kostiumów (Małgorzata Domańska), producentce wykonawczej (Magdalena Kłosińska) i całemu zespołowi Teatru Polonia na czele z paniami Krystyną Jandą i Alicją Przerazińską. I przede wszystkim:
Kinga Debska - najgłębsze ukłony. Masz swoje Austerlitz."