„Kto żartuje z własnej śmierci, ten długo żyje” – mówi matka bohaterki dramatu Jarosława Mikołajewskiego. Dramatu o śmierci, o przygotowywaniu się do niej. Dramatu groteskowego i gorzkiego zarazem.
Anglicy mawiają, że do śmierci można mieć dwojakie podejście. Można się jej panicznie bać, załamywać ręce i rwać włosy z głowy; można rozpaczać. Ale to i tak nic nie da, nie oszukamy jej takimi rytuałami. Można też próbować ją wyśmiać – nieprzypadkowo to właśnie w kulturze anglosaskiej rozwinął się gatunek żartobliwego epitafium. Uprawianie tego purnonsensowego gatunku też nic nie da, bo umrzemy, ale przynajmniej nie pogrążymy się do szczętu w obezwładniającej rozpaczy. Pokażemy, że umiemy walczyć – językiem, literaturą, poezją.
Tutaj mamy do czynienia z sytuacją poetki, która usiłuje zapewnić sobie miejsce pochówku w Alei Zasłużonych. Raczej nie z żądzy zaszczytów i rytuału zarezerwowanego dla zasłużonych, którymi w większości gardzi. Ale z prozaicznego powodu braku środków na pochówek: pogrzeb w Alei Zasłużonych odbywa się na koszt państwa. Jej kolejne rozmowy z ultrakatolickim mężem, przekomarzającym się urzędnikiem, matką, która nauczyła się na pamięć żartobliwego epitafium na jej grób i urzędniczką, która też była kiedyś poetką i która, jak się okazuje, zna napisaną przez nią pod pseudonimem piosenkę – zmierzają nie tyle do załatwienia biurokratycznej sprawy, ile służą podsumowaniu życia spauperyzowanej i niedocenionej artystki.
Centralnym punktem dramatu wydaje się wiersz czytany urzędnikowi. Wiersz o pogrzebie, a właściwie o funkcji muzyki na pogrzebie, muzyki często niedoskonałej, w której „każdy błąd muzyczny sam siebie tuszuje”, ale która – razem z pozornie nieistotnymi elementami pogrzebowego rytuału, jak miny skrzypka, zapach chryzantem, kaszel żałobników czy skrzypienie butów w przyklęku – wywołuje płacz i tęsknotę, choć rozprasza i utrudnia myślenie o tym, co w tej chwili najważniejsze. I to ona pozwala się uczestniczce pogrzebu zamienić z umarłym „na świadomość i na stan skupienia”. Co okaże się w tym dramacie profetyczne.
Śmierć wykazuje się bowiem specyficznym poczuciem humoru i przychodzi na końcu, niezapowiedziana i niespodziewana. I nie ta, która powinna była przyjść, bo, jak mówi bohaterka: „dla siebie samego, kurwa, nawet umrzeć się nie da. Trzeba wszystko zawsze dla kogoś”. I cytowana w rozmowie z urzędnikiem fraza z wiersza Cesarego Pavese: „Przyjdzie śmierć i będzie miała twoje oczy” – nagle zyskuje nowe znaczenie.
Michał Rusinek – literaturoznawca, tłumacz, pisarz, doktor habilitowany nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były sekretarz Wisławy Szymborskiej.
Dodatkowe informacje
Michał Rusinek, przedruk eseju do programu spektaklu "Aleja Zasłużonych", wyd. Teatr Polonia, Warszawa 2020