Jacek Górecki | 19.03.2018
Wszystkie ważne rocznice zazwyczaj obfitują w wiele różnych wydarzeń upamiętniających karty historii. Ćwiczą naszą pamięć. W przypadku Marca ’68 mamy jednak do czynienia z czymś niezwykle ważnym. Po pierwsze, to data, która w świadomości wielu ludzi absolutnie nie istnieje, jakby zmuszenie kilkunastu tysięcy Żydów do opuszczenia Polski w ogóle się nie wydarzyło. Po drugie, to wydarzenie, które jeszcze inni próbują wymazać z naszej tożsamości. Zatrzeć ślady, które pozostały, mam wrażenie, w niewielkiej pamięci. Tylko że nikt naszej pamięci i tożsamości narzucić nam nie może, inaczej będziemy pogubionymi ludźmi, ofiarami. I o tym też mówi w przepiękny, acz wstrząsający sposób Krystyna Janda. W Zapiskach z wygnania wraz z Magdą Umer (wcześniej realizując już z aktorką legendarną Białą Bluzkę iKobietę zawiedzioną) sięgają po wspomnienia Sabiny Baral. To historia młodej, dwudziestoparoletniej dziewczyny, która wraz z rodziną zmuszona jest opuścić swój kraj. Tylko że tragiczne antysemickie naciski i hasła, mimo upływu pięćdziesięciu lat, wciąż się pojawiają, jakby czas się zatrzymał albo zapętlił koło. Cały proces, konsekwencje i traumę te trzy kobiety niezwykle malują na scenie, tkają z ciszy i cienia. Tylko ta cisza w wykonaniu wybitnej Krystyny Jandy jest wielkim krzykiem, bólem niezgody na zakłamywanie faktów i niepamięć. Ten cień jest światłem reflektorów skierowanym na widzów. Ostrzeżeniem przed konsekwencjami letargu. Dawno w teatrze nikt nie dotknął tak niezwykle subtelnie istoty rzeczy. Tutaj na bok odchodzą wszystkie nazwiska, ikony, kreacje, liczyć się ma słowo, myśl, którą autorki tego spotkania chcą nam przekazać. Wierzę, że widzowie na ten dialog i pamięć się otworzą.
http://mobilni.pl/kultura/notatnik-kulturalny-41/