Zamknięta przestrzeń, tykający zegar i jednostka ludzka – idealny przepis na pełną napięcia fabułę. Schemat znany z przeróżnych form sztuki, z powodzeniem realizowany zarówno na ekranie, jak i na scenie. Wystawiając Kolację kanibali, dramat Vahégo Katchy, Borys Lankosz swoich siedmioro bohaterów zamknął na dwie godziny w mieszkaniu w jednej z paryskich kamienic. Debiut teatralny reżysera spotyka się z owacjami, a Teatr Polonia zaprasza na najbardziej nieoczekiwany spektakl sezonu.

Cały ciężar spektaklu spadł na linię dramaturgiczną. W tak mocno sprecyzowanej przestrzeni musi być ona przeprowadzona bezbłędnie. Zaczynamy od pozornej sielankowości, stopniowo przechodząc do zawiązania akcji właściwej. Ta część serwuje widzom napięcie na stałym, wysokim poziomie. Z upływem czasu, dążąc do punktu kulminacyjnego, minimalnie zaczyna rosnąć. Kulminacja jest istnym zenitem. Po zawiązaniu akcji napięcie wciąż pozostaje w zawieszeniu. Nie spada gwałtownie, nie wyjaśnia, nie interpretuje. Zostawia widzów ze wspaniałym poczuciem niedopowiedzenia, bezradności, może winy. I przede wszystkim – z indywidualną odpowiedzią na postawione w puencie pytanie.

Spektakl łączy w sobie gatunki dramatu politycznego, thrillera psychologicznego i czarnej komedii. Elementy ciężkie, skrupulatnie zaglądające do sumienia widza, są trafnie połączone z humorystycznymi wstawkami, szczególnie w partiach dialogowych. Komizm zarysowany jest także w zachowaniach bohaterów, ich nadanych cechach i pseudo przyjacielskich relacjach. Dobre proporcje zbijają powstające napięcie. Tragikomedia subtelnie zwodzi widza, prowadząc do dostrzeżenia autodestrukcji.

Scenografia jest prosta i klasyczna, pełni rolę bardziej dekoracyjną i wspierającą niż pierwszoplanową. To, co ma być w tym spektaklu najważniejsze – napięcie między bohaterami – nie zostaje przez nią stłamszone. Środek sceny pozostaje wolny dla aktorskich szaleństw. Aktorzy grają całą sceną, w każdym jej kącie, wypełniają zwykły pokój nieprawdopodobną dawką realnych emocji, pokazując wachlarz umiejętności. Jesteśmy przeprowadzani przez wszystkie zakamarki ludzkiej duszy – od strachu, lęku, przez złość i bezradność, aż po zwierzęcy instynkt przetrwania. Szczególne brawa dla Zbigniewa Konopki za pokerową twarz postaci i dla Kamila Maćkowiaka za stany lękowe pożyczone od Niżyńskiego.

Oficer SS spoglądający groźnie z ulicznych plakatów, w połączeniu z tytułem daje wyobraźni obraz spektaklu z krwawymi motywami wojny. Ale to spektakl tylko o nas. O naszych wyborach, o naszym poświęceniu. Borys Lankosz, wydobywając z tekstu najważniejsze pierwiastki, przekonał do swojej reżyserii widownię teatralną.