Lekko, przyjemnie, zabawnie, ale też mądrze. Rzadko zdarzają się takie sztuki. "Pan Jowialski" Aleksandra Fredry to perła polskiej literatury. Szanowny staruszek zmusza otoczenie do wygłupów, na każdą okazję ma stosowna bajeczkę albo sentencję. To z tego spektaklu wzięły się takie powiedzenia, jak: "małpie figle", "im kot starszy, tym ogon twardszy", "na złodzieju czapka gore" czy "osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano". - To obowiązek dla teatru: grać takich klasyków, jak Czechow czy Fredro - mówi Krystyna Janda, która w "Panu Jowialskim" wciela się w panią Szambelanową. - Bezmyślność, brak zdecydowania, kpina, ale też poszukiwanie szczęścia i miłości, są do dziś aktualne - dodaje założycielka Teatru Polonia. Dlatego sztuka, napisana pod koniec XVIII wieku, zostanie wystawiona w swoim naturalnym otoczeniu - oszczędnej scenografii, nawiązującej do epoki i strojów z tamtego czasu. Dla młodych aktorów debiutantów
- Grzegorza Daukszewicza, Mirona Jagniewskiego, Andrzeja Platy i Aleksanrdy Grzelak - granie klasyki nie jest łatwe. - Młodzi nie są przyzwyczajeni do mówienia rytmem Fredry, kostiumy gniotą - mówi Anna Polony Jej zdaniem to jednak świetna lekcja i dla aktorów, i dla widza. Premiera "Pana Jowialskiego" w stołecznym Teatrze Polonia już w niedzielę.