UCHO, GARDŁO, NÓŻ
Tonka Babić, bohaterka monodramu, to kobieta po pięćdziesiątce, która w bezsenną noc opowiada swoje życie. Tragiczne wydarzenia przeplata komicznymi epizodami, rwie narrację, droczy się z ciekawskim widzem-podglądaczem. Jest szczera do bólu, nie oszczędza nikogo, ale przede wszystkim - nie oszczędza siebie.
Brutalny i zabawny, bolesny i bezwstydny monolog ma w tle koszmar wojny bałkańskiej. Wojny, która zdawała się być tak daleko od nas, a która w opowieści Tonki wywołuje u nas dreszcz grozy.
Najlepsze momenty przedstawienia to te, w których Janda-Tonka zwraca się bezpośrednio do swoich widzów: prowokuje ich, kokietuje swoim wiekiem, trochę ponarzeka na facetów, powie, jak to niełatwo być kobietą, a do tego właścicielką teatru. Warto wybrać się do Polonii choćby po to, żeby zobaczyć, jak doświadczona aktorka pewną ręką prowadzi publiczność.
(Aneta Kyzioł, Polityka)
Publiczność rechocze, kiedy bohaterka opowiada o klimakterium, zdradzie, matce-aktywistce, która nie umiała gotować, przyjaciółce, którą zdradził mąż. Ale przestaje rechotać, kiedy się okazuje, że te zwykłe, trywialne historie wpisane są w wojnę. Kiedy codzienność zaczyna się sprowadzać do walki o uzyskanie obywatelstwa - urzędnikowi trzeba dać pieniądze; do walki o to, żeby mąż nie poszedł na wojnę - urzędnikowi daje się własne ciało. Kiedy się okazuje, że bałkańska wojna, o której nie mogliśmy już słuchać i wyłączaliśmy dźwięk w telewizorach, była naprawdę o krok i miała twarz Tonki. A my spaliśmy spokojnie. Ona pewnie też by spała, gdyby to dotyczyło nas. I to jest najstraszniejsze. I na takim świecie nie chce się żyć.
Ani Tonce. Ani nam.
(Ewa Obrębowska-Piasecka, Gazeta Wyborcza Poznań)