
Gwiazda polksiego teatru znów sama na scenie. W swoim najnowszym monodramie - "Ucho, gardło, nóż", Krystyna Janda obraża widzów, rzuca mięsem, rozpacza i się śmieje. Pięćdziesięcioletnia Tonka Babić nie może spać. Kolejną noc spędzi przed wyciszonym telewizorem. Zajadając czekoladę za czekoladą, opowiada swoje życie. Mówi o koszmarnym małżeństwie z damskim bokserem, o wojnie na Bałkanach, która wyprała ją z wszelkich uczuć, o cynicznych politykach. Ale to nie nużąca historia kobiety na skraju załamania nerwowego. Te Tonka ma już za sobą. W opowieści serbskiej pisarski Vedrany Rudan tragizm przeplata się z groteską, a momenty rozpaczy sąsiadują z sytuacjami komicznymi. Janda skrajności nieco ugładziła, a i tak niektórych widzów razić może dosadność tekstu, której nie wystudzą nawet elementy humorystyczne. Tekst "Ucho, gardło, nóż" to jeden magnez, drugi to osoba Krystyny Jandy. Znana aktorka od lat specjalizuje sięw solowych popisach na teatralnej scenie. I tym razem nie zawodzi.