Recenzje

kup bilety online

Europę gubi nihilizm

- Janusz Gajos przeżywa taki czas, jakiego doświadczyli Gustaw Holoubek, Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Zapasiewicz. Może zagrać wszystko i wie, jak to zrobić. Moim zadaniem jest stworzyć oprawę i dać mu szansę, żeby w pełni zaistniał - mówi reżyser KRZYSZTOF ZANUSSI przed premierą "Romulusa Wielkiego" w Teatrze Polonia w Warszawie.

Wybitny reżyser Krzysztof Zanussi zapowiada premierę "Romulusa Wielkiego" z Januszem Gajosem w Teatrze Polonia.

Czy sięgnął pan po "Romulusa Wielkiego", by pokazać, że Europa jest w stanie upadku, tak jak kiedyś Rzym?

Krzysztof Zanussi: Myślę, że rzecz się jeszcze nie przesądziła. Wciąż mamy prawo być dumni, że cywilizacja, która wyrosła z kultury judeochrześcijańskiej, rozwiązała podstawowe problemy, z jakimi ludzkość zmagała się przez tysiąclecia: głód, ubóstwo, brak wolności. Zagwarantowała poszanowanie praw człowieka i bezpieczeństwo, co nigdy się nie zdarzyło. Nikt wcześniej nie wyzwolił w ludzkości tak wielkiej energii twórczej jak Europa. Biadolimy nad nią, a ona wciąż kwitnie, choć na pewno się zmienia, bo żyjemy w czasach, kiedy wiele wartości zostało zachwianych. Niepokój rodzi się stąd, że nasza cywilizacja zaprzecza swoim ideałom. Kiedy widzimy Amerykanów, którzy łamią prawo w Guantanamo, żeby chronić się przed terroryzmem, czujemy się rozdarci. Ale dla Europy źródłem największej rozterki jest to, że nie do końca rozliczyła się z jedną z jej największych porażek, czyli komunizmem. Stąd się bierze brak wiary, cynizm, nihilizm.

"Romulus Wielki" powstał jako rozliczenie z nazizmem.

- Durrenmatt, czując się spadkobiercą niemieckiego kręgu kulturowego, napisał w latach 40. sztukę o źródłach i konsekwencjach totalitaryzmu III Rzeszy. Niemców zmusiła do rachunku sumienia okupacja amerykańsko - brytyjska. Natomiast podobne ideologie we Francji i we Włoszech pozostały nierozliczone. A fascynacja najstraszniejszą formą komunizmu, jaką był stalinizm, wciąż pozostaje bezkarna. Przyznanie się dziś, że dziadek bądź ojciec był nazistą, jest czymś szalenie bolesnym. Ale to, że był stalinistą czy popierał Pol Pota, interpretuje się jako niewinną pomyłkę. Młodzi Niemcy jeżdżą do miejsc nazistowskich zbrodni i uczą się o nich, a wyznawcy Stalina czy ich potomkowie ani myślą odbyć pokuty na Kołymie czy w Kambodży - żeby chociaż symbolicznie potępić zdradę ideałów Europy, jakiej dokonano w imię błędnej, antyludzkiej idei.

Ale coraz więcej Europejczyków traci wiarę w dziedzictwo Europy. Poszukują natchnienia w buddyzmie, znamy też radykalne wypadki przechodzenia na islam, co łączy się z próbą wysadzenia Europy w powietrze. Dosłownie.

- Ten brak wiary dał się zauważyć już po II wojnie światowej. Pierwszy imam Rzymu, książę Pallavicini, był katolikiem, który zrezygnował z chrześcijaństwa, uważając, że widział, jak ponosi klęskę. Drugi imam Rzymu, młody człowiek, którego znam osobiście, również uważa, że Europa zawiodła. Ale to są przykłady skrajne. O wiele bardziej martwi mnie, że Europa wydała postmodernizm, który jest potomkiem marksizmu. Mimo że go podważył, w codziennej praktyce stał się karnawałową formą nihilizmu. To groźniejsze niż terroryzm. Proszę zwrócić uwagę, że Leszek Kołakowski rozliczył się z komunizmu. A nasi główni heroldzi postmodernizmu - nie.

Dla wielu młodych ludzi Europa to już tylko obszar euro.

- A ja widzę, że Europa ciągle się odradza. Coraz więcej młodych ludzi uważa, że nie można żyć bez Boga, bohaterstwa, idealizmu. I sam wdałbym się w polemikę z Peterem Sloterdijkiem, piewcą Europy nieheroicznej, bez ideałów, bohaterów i poświęceń. Mam dowody na to, że jego koncepcja jest bardzo niemądra, bo jestem z kraju, który bez bohaterów i wiary by nie przetrwał. I aczkolwiek opowiadanie o pokoleniu Jana Pawła II bywa często egzaltowane, stoją za nim konkretna rzeczywistość, ludzie i czyny. Nie tylko w Polsce. A choćby nawet było to zjawisko marginalne - mniejszość potrafi natchnąć resztę do działania. Proszę też zwrócić uwagę, że dyskusja o preambule do konstytucji europejskiej bez odwołań do chrześcijańskich korzeni Europy udławiła się. Okazało się, że część liderów Europy nie wyraża poglądów społeczeństw, które odrzuciły pomysły elit podczas referendum francuskiego. Nastrój w Pałacu Elizejskim kompletnie rozminął się z odczuciami ulicy, która nie była przeciw zjednoczonej Europie, tylko miała o niej inne wyobrażenie.

Ale świątyń chrześcijańskich ubywa, a na ich miejscu powstają meczety.

- To tylko dowód otwartości i tolerancji, jakiej nie ma w świecie islamu. Tam nie można budować kościołów. Ale miałem dobre doświadczenia z muzułmanami. Spotkałem się z kulturą sufich, zarówno w Iranie, jak i w Maroku. Myśleliśmy podobnie. Podobał się tam mój "Paradygmat", gdzie kpiłem ze złudzeń radykalizmu i rewolucji. Natomiast ludowa religijność islamu przypomina chrześcijaństwo sprzed wielu stuleci. Jest fundamentalistyczna, często prymitywna, co przekłada się na takie brutalne działania jak terroryzm. Ten radykalizm bierze się z braku nadziei. Powołam się tu na Jerzego Surdykowskiego, który w eseju na łamach "Rzeczpospolitej" wspomniał, że tylko nadzieja pozwala zmierzyć się z każdym niedostatkiem i pozbyć kompleksów. Te cywilizacje, które się rozwijają - chińska czy indyjska - nie muszą sięgać po terroryzm, nie mają skłonności do wyrażania rozpaczy. Skrajny islam robi to, używa samobójstwa jako środka rozwiązania problemów, choć wiadomo, że nie doprowadzi to ani do pełnego zniszczenia przeciwnika, ani do własnego rozwoju.

A zapraszając Dodę do swego filmu "Serca na dłoni", nie czuł się pan jak Romulus witający barbarzyńców w Rzymie?

- Nie, ponieważ w moim filmie Doda, przedstawicielka popkultury, nawraca się w końcu na kulturę wysoką. W Polsce mało kto ten żart zauważył. Za granicą, na festiwalach, miałem dobre przyjęcie. Kiedy w filmie kpiłem z Derridy, guru dekonstruktywizmu, sala wybuchała śmiechem, o czym marzyłem. A i w Polsce dostałem mnóstwo e-maili, które świadczą, że młoda publiczność patrzyła na mój film uważniej niż recenzenci. Jeden z czołowych krytyków dał dowód nieuwagi bądź braku kompetencji. Przypomnę w tym miejscu blamaż polskiej krytyki, która utopiła "Pianistę" po festiwalu w Cannes. Powierzchowność jest u nas bezkarna.

Dlaczego osadził pan w roli Romulusa Wielkiego Janusza Gajosa?

- Spotkałem się z nim na planie "Kontraktu", gdzie wspaniale zagrał postać charakterystyczną. Ślad tego był też w "Roku spokojnego słońca". Ciągle nie wymyśliłem dla niego roli głównej w moim filmie, ale mam nadzieję, że to nastąpi, bo Janusz Gajos przeżywa taki czas, jakiego doświadczyli Gustaw Holoubek, Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Zapasiewicz. Może zagrać wszystko i wie, jak to zrobić. Moim zadaniem jest stworzyć oprawę i dać mu szansę, żeby w pełni zaistniał. Zawiodę tych, którzy oczekują spektaklu we współczesnych kostiumach, choć będą w nim ślady współczesności. Kiedy kpimy z historyczności, historia musi być obecna.

Krzysztof Zanussi znany jest przede wszystkim z kina dzięki takim filmom jak "Constans", "Barwy ochronne", "Bilans kwartalny", "Struktura kryształu" czy ostatnio "Persona non grata" i "Serce na dłoni". Ale często gości w teatrze, choć w polskim ostatnio rzadziej. Niedawno pracował na scenie w Nowosybirsku i Kijowie, niedługo będzie inscenizował w Syrakuzach. W Teatrze Polonia sięgnął po sztukę Friedricha Dürrenmatta "Romulus Wielki", opowiadającą o upadku cesarstwa rzymskiego. Tytułową rolę grali w przeszłości Jan Świderski, Gustaw Holoubek i Jerzy Stuhr. Teraz wystąpi w niej Janusz Gajos. Premiera w piątek.

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2023 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone gazetapl logo@2x Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X