Norwid pisał: „Najnieskończeńszym poetą polskim jest nie Mickiewicz, Zygmunt, Juliusz, etc., etc., ale Fredro!!!”. A teatry w Polsce, zgodnie potakując, wystawiały i wciąż wystawiają fredrowskie komedie. Role w nich grali wszyscy wybitni aktorzy XIX i XX wieku, ponieważ utwory te stwarzają wyjątkowe szanse na niezwykłe kreacje aktorskie. Okazję tę skrzętnie wykorzystał Teatr Polonia, zapraszając widzów XXI-ego wieku na ponadczasowego „Pana Jowialskiego”, w reżyserii Anny Polony i Józefa Opalskiego. „Zrobiliśmy to w sposób tradycyjny, bez unowocześniania sztuki. Zachowujemy język Fredry, jego bajki, aforyzmy, wyrażenia. Moim zdaniem jest to najtrudniejsza droga przy inscenizacji” – zaznacza Krystyna Janda. I jak najbardziej udana – potwierdza zachwycona, rozbawiona publiczność.
Hrabia Aleksander Fredro - komediopisarz, bajkopisarz, pamiętnikarz, poeta - urodził się 20 czerwca 1793 u stóp Karpat, w Surochowie niedaleko Przemyśla. Był człowiekiem pełnym wewnętrznych sprzeczności: aktywny i zaangażowany w sprawy publiczne, szukał zarazem samotności i przejawiał skłonność do mizantropii. Ostatnie lata życia, naznaczone chorobami, spędził z dala od świata w ścisłym gronie rodzinnym. Bawił się pisząc swoje komedie i chciał bawić widza teatralnego. Naraziło go to na ostre ataki ze strony Seweryna Goszczyńskiego i Leszka Dunina Borkowskiego, którzy, oprócz „braku ducha narodowego” zarzucali mu drugorzędny talent, uleganie wzorcom francuskim, a nawet niemoralność. Do swych utworów Fredro wprowadzał akcenty humorystyczne i elementy komiki ludowego teatru, ówcześnie właściwe tylko farsie. Jego teatralny świat wypełnia plejada postaci oryginalnych, niepowtarzalnych, o charakterze mniej lub bardziej komediowym – rodem z farsy i groteski, naznaczonych łagodnym oryginalnym humorem, pochodzącym z polskiego dworku szlacheckiego. Z tego powodu Czesław Miłosz nazwał twórczość Fredry "komedią temperamentów", bowiem typy te mają bardzo zróżnicowane cechy indywidualne. Współcześni twierdzili, że często „tworzył postaci "pod" określonych aktorów i konsultował z nimi swoje pomysły”.
Czas i akcja „Pana Jowialskiego” nie są określone, utwór ubogi jest w realia. Być może, jak twierdzi Rymkiewicz: „ komedie Fredry dzieją się zawsze i wszędzie?” Ludmir - młody literat, opuszcza miasto w poszukiwaniu tematów do nowej książki. Towarzyszy mu malarz Wiktor. Obaj przypadkiem trafiają do Pustakówki, majątku rodziny Jowialskich. Właściciel, stary Jowialski, mieszka tu z żoną, synem Szambelanem , zajmującym się wyłącznie łapaniem ptaków i budowaniem klatek, jego drugą żoną (wdową po jenerale-majorze Tuzie) oraz Heleną, córką Szambelana z pierwszego małżeństwa. Gości u nich starający się o rękę Heleny, prowincjonalny szlachcic Janusz. Helena rozważa propozycję, waha się, związek bez miłości wydaje się jej mało romantyczny, ale z drugiej strony … . A Pan Jowialski kocha zabawę i zmusza do niej otoczenie. Okazję dostrzega Janusz, znajdując śpiącego Ludmira. Ludmir, udając pijanego szewca, dla żartu pozwala zabrać się do dworu, gdzie rozbawione towarzystwo, wmawia mu, iż obudził się jako sułtan w bajecznym kraju. Świadomy wszystkiego młodzieniec szybko wciela się w nową rolę i - ku niezadowoleniu Janusza - zaczyna adorować Helenę.
Pan Jowialski nie jest sztuką łatwą, choć przez aktorów kochaną. A według Boya – Żeleńskiego „mówię to bez przekąsu ani ironii – stał się sfinksem naszej literatury”. Sam Fredro skarżył się: „Jowialskiego nie pojęto i grać należycie nie umieją. Ja tę postać żywcem wziąłem z sędziwego staruszka Grzymały, którego z bliska znałem. Dobroduszny, pełen prostoty starowina powtarzał przysłowia i bajeczki, jakie z lat młodości zapamiętał, a tu z niego robią jakiegoś bohatera, stroją go w kontusz i żupan bez potrzeby...”. I takim poczciwiną widzimy go na scenie Teatru Polonia. Marian Opania w tej roli, sypie mistrzowsko znanymi utworami i powiedzeniami Fredry, które na stałe już weszły do kanonu polskiej literatury i teatru. Bajki takie jak „Osiołkowi w żłoby dano”, czy „Paweł i Gaweł” w jego wykonaniu cieszą ucho widza. Aktorzy bawią się tekstem, bawią się samą opowieścią, żonglując słowem i gestem, raz ukazując współczesne, groteskowe oblicze, to znów grając czystą komedię. Wykorzystują mistrzostwo wierszowanej mowy, u Fredry giętkiej, bez przymusu płynącej, gładkiej jak mowa potoczna. Momentami parodiują samych siebie, na co pozwolić mogą sobie tylko najlepsi. Wojciech Malajkat jako Szambelan – ornitolog, to niezapomniana kreacja, perfekcyjna w swej groteskowości (łatwiej grube pocieniasić, niźli chude pogrubasić)! Głośne brawa widzów, przerywające spektakl, wymuszają na nim (i na innych aktorach również) żywą, spontaniczną odpowiedź. O warsztacie aktorskim świadczy lekkość, z jaką reaguje. Oprócz Wojciecha Malajkata podziwiać możemyKrystynę Jandę (jako Szambelanową), której grą zapewne sam Fredro byłby wielce ukontentowany. Bawi, a nawet wzrusza Krzysztof Pluskota w roli Janusza, który nadał swej postaci dość nietypowy rys. Pełna wdzięku, urocza Magdalena Zawadzka, to idealna Pani Jowialska, żona swego męża, Jowialskiego.
W „Panu Jowialskim” oprócz doświadczonych aktorów grają też młodzi absolwenci warszawskiej i krakowskiej szkoły teatralnej. Aleksandra Grzelak (Helena), Grzegorz Daukszewicz (Ludmir), Miron Jagniewski oraz Andrzej Plata (Wiktor). Trzeba przyznać, że zadebiutowali doskonale, a szczególny aplauz należy się Grzegorzowi Daukszewiczowi.