"Almodovaria" Marii Janickiej na motywach filmów Pedra Almodóvara w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski w tygodniku Wprost.
Pedro Almodóvar wraca w sierpniu do polskich kin z najnowszym filmem "Ból i blask" - właśnie objawił się również w naszym teatrze. I jest to objawienie godne mistrza.
Zawsze najbardziej uderzała i wzruszała mnie w kinie twórcy "Volver" czułość, która jest pochodną tęsknoty i pożądania. Bardzo rzadkie połączenie, w kinie i w życiu, ale u Pedro Almodóvara wybrzmiewające niemal zawsze w sposób jasny, czysty i przejmujący. W spektaklu w "Polonii" wszystko to ujawnia się ze zdwojoną siłą. Czułość, tęsknota, pożądanie. Mniej więcej w tej właśnie kolejności.
Kino Almodóvara na język teatru przeniosły przede wszystkim kobiety - wspaniałe, utalentowane artystki. Jeżeli reżyser "Kwiatu mego sekretu" rozumie kobiety jak nikt inny w kinie, polskie artystki odwdzięczyły mu się tym samym. Zrozumiały Pedro, wniknęły głęboko w intencje reżysera. Maria Janicka napisała oryginalny, erudycyjny, ale bardzo przy tym komunikatywny i efektowny tekst, przepisując wątki, obsesje i postaci z kina Pedro Almodóvara do jednego, zwartego przedstawienia, Anna Burzyńska nie tyle przetłumaczyła teksty piosenek z filmów Almodóvara, ile zachowując ich oryginalny literacki kształt, dokonała czegoś w rodzaju poetyckiej transpozycji - to są wspaniałe, mocne, zmysłowe liryki, organiczne z kinem autora "Wszystko o mojej matce", ale i wnoszące klasę autorskiego stylu samej Burzyńskiej. Kolejna kobieta, Anna Wieczur-Bluszcz, sprawnie i błyskotliwie wyreżyserowała spektakl, ale przy wszystkich zasłużonych komplementach (również dla świetnych muzyków grających na żywo) największe brawa należą się jednak Annie Sroce-Hryń w roli Agrado. To najważniejsza jak dotąd rola w dorobku aktorki. Agrado musiała spotkać Srokę-Hryń i odwrotnie. Kreacja jakby szyta na miarę. Sroka-Hryń jest zadziorna, ostra, erotyczna i zgnębiona. A kiedy śpiewa, pękają najtwardsze serca. Moje pękło również.