Recenzje

kup bilety online

Czy zostało trochę miejsca?

Wypada się przyznać, że oglądałam wcześniej "Dowód" wyreżyserowany przez Johna Maddena. Piękny film z czarującą Gwyneth Paltrow. I, niestety, o ile można czasem widzieć pięć inscenizacji tego samego dramatu pod rząd i nie mieć problemów z ich odróżnieniem, tak "Dowód" z Teatru Polonia w Warszawie jakoś nieszczęśliwie zlał mi się z ekranizacją. Być może stało się tak, ponieważ spektakl nie zaskoczył mnie żadną przewrotną interpretacją, lub może w sztuce Davida Auburna najważniejsza jest fabuła. Dramat jest bardzo zręcznie "skrojony". Dialogi brzmią adekwatnie do stanu emocjonalnego bohaterów, przy okazji ich także charakteryzując; sporo jest zabawnych ripost, a przede wszystkim tekst dobrze się mówił - i odwrotnie - aktorzy znakomicie mu sprostali. Po drugie, sztuka opiera się na silnych emocjach: zmarł ojciec Catherine (Maria Seweryn) - wybitny matematyk, który przez ostatnie lata życia był szalony. Akcja zaczyna się dzień przed pogrzebem, w rocznicę urodzin Catherine, z okazji których ojciec przynosi jej szampana. Widzimy, jak rozmawiają, piją razem wino z butelki. Robert (Andrzej Seweryn) uspokaja córkę, że dopóki myśli o własnym zdrowiu psychicznym, nie może być wariatką. Na uwagę, że takie słowa wypowiedziane przez kogoś, kto przecież jest szaleńcem, nie mogą mieć sensu, ojciec odpowiada, że on przecież nie żyje... Widzimy go wtedy przy jednym ze słupków podpierających dach werandy, stojącego tak, że prawy kontur ciała ma w mroku, jakby na potwierdzenie, że przyszedł z zaświatów. Dziewczyna, która wariuje ze strachu, czy wraz z talentem do matematyki nie odziedziczyła skłonności do szaleństwa, rozmawiając z duchami, wydaje się swoje obawy potwierdzać. Ale będzie to pierwszą z kilku zagadek "Dowodu", które także stanowią o atrakcyjności tego tekstu.
Zapiski Roberta przetrząsa jego student, Hal (Łukasz Simlat), który wyraźnie interesuje się także córką profesora. W jednej ze scen retrospektywnych, w której, również w dzień jej urodzin, przychodzi do Roberta z rozprawą doktorską, jest niezręczny, podekscytowany i jednocześnie zawstydzony, nosi okulary, które później zamieni na szkła kontaktowe. Catherine, ubrana w sukienkę i śmieszny turban na głowie, właśnie powiedziała ojcu, że zamierza rozpocząć studia matematyczne. Jest wesoła, a przede wszystkim ciepła wobec ojca, nawet kiedy się z nim kłóci.
Andrzej Seweryn w którymś z wywiadów przyznał, że zdaje sobie sprawę, iż czujność krytyków skierowana będzie na jego rodzinne powiązania z Marią. Jest to, oczywiście, ważne tylko o tyle, o ile pomogło zbudować - najważniejszą dla tego spektaklu - sceniczną relację: ojca z córką. Hal i Claire (Joanna Trzepiecińska), siostra Catherine mieszkająca na stałe w Nowym Jorku, są jakby tylko sprawcami kolejnych wydarzeń - Hal dostanie zeszyt z przełomowym dla matematyki liczb pierwszych dowodem i będzie sprawdzał nie tylko jego prawidłowość, ale i to, przez kogo został napisany (Catherine bowiem upiera się przy kompletnie niewiarygodnej wersji, że jest on całkowicie jej dziełem). Claire sprzeda dom i będzie usiłowała zabrać siostrę do siebie oraz nakłonić ją do podjęcia terapii. Nie ustąpi, mimo że musi odczuwać wyraźną, wręcz fizyczną niechęć Catherine, unikającą jej dotyku i usiłującą opanować nerwowe tiki twarzy podczas ich rozmów. Claire wykazuje bowiem wobec siostry wyższość osoby normalnej nad nienormalną. Delikatne sugestie, wypytywanie, narzucanie swojego zdania w opinii Claire wyrażają troskę - dla strony przeciwnej stają się metodycznym wpędzaniem w obłęd. Emocjonalne relacje i zdarzenia dziejące się w teraźniejszości roztrząsają jednak tylko tajemnice, które skrywa przeszłość. Jedyną przeszłością w tej sztuce jest zaś kilka lat wspólnego życia Roberta i Catherine.
Wgląd w przeszłość, który umożliwił Auburn, nie daje jednak rozwiązań ani w kwestii autorstwa dowodu, ani szaleństwa Catherine. Jest tylko wersją wydarzeń podawaną przez bardzo rozchwianą emocjonalnie dziewczynę. W spektaklu oglądamy scenę, w której Robert, stojąc na mrozie boso i w podkoszulku, gorączkowo zapisuje w zeszycie swój "dowód", opowiadając córce, że "machina" jego umysłu znów zaczęła pracować. Dopiero kiedy zmusza ją do odczytania fragmentu, słyszymy, że tworzy on utwór szalonego artysty, pozbawiony matematycznego języka i logiki.
Najważniejszym pytaniem jest wtedy: czy on słyszy to samo, co córka? Zarówno Anthony Hopkins, jak i Andrzej Seweryn potrafili zagrać tę scenę niejednoznacznie: Robert i smutnieje, i uśmiecha się, jest zawstydzony lub oczarowany, aż do onieśmielenia, swoim "dowodem". Widz teatralny nie zobaczy jednak pracującej Catherine oraz sceny, w której wkłada ona zapisany własnoręcznie zeszyt do szuflady ojca. Dlatego dopiero dowody Hala - brak charakterystycznego dla pozostałych brulionów datowania oraz nowoczesne metody matematyczne, już niedostępne choremu umysłowi Roberta - mogą przekonać publiczność.Autorstwo dowodu staje się w końcu wyjaśnieniem tajemnicy, nad którą zastanawiamy się od początku spektaklu - czy Catherine zwariowała. Spektakl dzięki temu trzyma w napięciu do ostatniej sceny.
Maria Seweryn ma w głosie pewną szorstkość, która tutaj się przydaje. Catherine - zaniedbana, z nieumytą głową, z nerwowym tikiem, agresywna nawet - ma być nieprzyjemna, odpychająca, wyalienowana ze świata, który znajduje się poza domem. Ale tylko tyle. To, że nie choruje psychicznie, jest jednoznaczne. Zmarły ojciec, z którym rozmawia na początku spektaklu, nam pojawia się jeszcze częściej. Po każdej scenie następuje bowiem chwilowe wyciemnienie, jakby teatralny odpowiednik montażu filmowego, po czym widzimy Roberta raz zapalającego papierosa, w innej odsłonie przechodzącego po werandzie ze szklanką whisky, a to siedzącego w fotelu, a nawet - reżyserowi brakło widać pomysłów - wyglądającego przez okienko salonu. Momentom tym towarzyszy piosenka "Once" Aimee Mann w wykonaniu Szymona Pejskiego i sentymentalny nastrój.
Z jednej strony wygaszenie światła jest, przy niezmiennej, minimalistycznej scenografii (duża drewniana, realistyczna weranda z fragmentem fasady domu), która wystawia aktorów blisko widza, pewną koniecznością. Podczas kolejnego wyciemnienia zajmują oni bowiem swoje stanowiska gry. Z drugiej jednak strony, Seweryn nie stronił w spektaklu od sterowania emocjami widza. Co więcej, robił to w sposób bardzo niewyszukany: momenty wzruszające wzmacniał na przykład działającą tak samo muzyką. Skutecznie. W ostatecznym rozrachunku spektaklowi to jednak szkodzi. Bierze w nawias i dramatyzm, i życiowość tego, co rozgrywa się na scenie, i narzuca styl broadwayowski.
Stąd wątpliwości, które miałam na początku. Wydawało mi się, że dwa razy ta dobra sztuka połączona z dobrą reżyserią dała w efekcie coś zbyt gładkiego. Ale przecież miarą spektaklu opartego na dramacie Davida Auburna jest przede wszystkim aktorstwo. W przypadku kreacji Marii i Andrzeja Sewerynów, Trzepiecińskiej i Simlata aktorzy do końca trzymają "dowody" w ręku. Jeżeli by tak nie było, wszystkie tajemnice zawczasu przestałyby istnieć.

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2023 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone gazetapl logo@2x Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X