Recenzje

kup bilety online

Między molestowaniem a dzieckiem

Spektakl "Wątpliwość" Piotra Cieplaka pokazuje, jak w imię indywidualnych interesów i obsesji sprawy dzieci stają się elementem przetargu między dorosłymi

Wszelkie śledztwa w obrębie Kościoła rozbudzają wyobraźnię, zwłaszcza twórców. Jedni, widząc przez nie wielkie procesy kulturowe, piszą "Imię róży". Inni, zainteresowani głównie rozrywką, kręcą sympatyczny serial "Detektyw w sutannie". A "Wątpliwość" amerykańskiego dramaturga i scenarzysty Johna Patricka Shanleya (1950) leży gdzieś między thrillerem psychologicznym a branżową satyrą. Nic nie jest takie, jakim się wydaje. Nowe fakty i przypuszczenia co chwilę zmieniają całkowicie obraz wydarzeń. Nawet główny przedmiot śledztwa i sporu między duchownymi - bezpieczeństwo uczniów ze szkoły sióstr urszulanek - okazuje się pozorny.

W sprawie księdza oskarżonego przez siostrę dyrektorkę o molestowanie chłopców w ogóle nie chodzi o dzieci. O indywidualne ambicje i obsesje - tak. O nietolerancję i ksenofobię - jak najbardziej. Ale o dzieci nie.

Reżyser Piotr Cieplak świadomie nie wprowadził więc na scenę tłumów statystów w mundurkach. Są oni przecież tylko kartą przetargową w nieczystych grach dorosłych.

Siostra Justyna (Aleksandra Konieczna) wykorzystuje fakt pojawienia się w szkole nowego ucznia pochodzenia ukraińskiego, Michała Marczuka, by pozbyć się księdza Andrzeja (Cezary Kosiński).

Siedząc przy swoim zaśmieconym biurku, całymi dniami kreśli coś w dziennikach, jakby układała plany bitewne. Przełożony Justyny, a zarazem nauczyciel wf., od dawna drażnił ją swoim otwartym, nowoczesnym podejściem do wychowania. Zamiast dyscyplinować - rozmawiał. Zamiast karać - dociekał źródła problemu. Nie unikał tematów "nieświętych", jak dojrzewanie, poczucie męskości, strach przed kompromitacją w grupie. Małego Ukraińca otoczył szczególną opieką, wiedząc, jak trudno będzie mu zdobyć akceptację kolegów. Siostra Justyna nie zrobiła dla chłopca nic. W rozmowach-przesłuchaniach z młodziutką nauczycielką, siostrą Dominiką (Lidia Sadowa) uporczywie powtarzała pytanie: "Czy już został pobity?" i domagała się natychmiastowego zadenuncjowania sprawców, gdy to wreszcie nastąpi.

Gdy Marczuk zostaje przyłapany na popijaniu mszalnego wina, natychmiast wysnuwa teorię, że to Andrzej spoił dziecko w występnych celach. Co ciekawe, jej podejrzenia, choć napędzane osobistym interesem, nie są bezpodstawne.

Gdy Cezary Kosiński prowadzi dla wypełnionej po brzegi widowni wykład z "rzutów indywidualnych do kosza", łatwo uwierzyć we wszystkie oskarżenia dyrektorki. Aktor poleca "rozluźnić się", gawędzi, dowcipkuje. W końcu zatacza biodrami wielkie koła. Zbyt wielkie. Przez parę okrążeń z podejrzaną intensywnością prezentując swój wypięty front. To nic, to tylko kilka sekund. Po chwili znów zamienia się w miłego pana z piłką. Kolejny moment zwątpienia przychodzi w scenie konfrontacji matki Marczuka (Żanna Gierasimowa) z Justyną. Czuć, że zamiast rozmowy o bezpieczeństwie Michała oglądamy targ między zdeterminowanymi kobietami. "Ja pozwolę chłopcu zostać w szkole, pani pomoże mi wyrzucić księdza".

Postawa Marczukowej zaskakuje. W żywiołowym słowotoku, który przytłacza nawet pewną siebie dyrektorkę, jest gotowa uznać nawet, że to syn sprowokował księdza do nieczystych stosunków. Może taka jego natura, ale miłość i opieka i tak mu się należy. Która matka z taką łatwością zaakceptowałaby homoseksualizm 12-letniego dziecka?

W oryginalnym tekście Shanleya rzecz dzieje się w 1964 roku w szkole katolickiej na Bronksie, a uczniem-odmieńcem jest Afroamerykanin Muller.

W latach 60. dr Martin Luther King dokonywał właśnie przełomu w amerykańskim prawodawstwie, zwalczając segregację rasową. Napięcia społeczne sięgały zenitu. Jak zostało to przeniesione przez Michała Ronikiera w polskie realia? Szkoła urszulanek trzyma kurs narodowościowy (siostra Dominika zostaje potępiona za pogadankę o świętym Piłsudskim), Ukrainiec skazany jest na odrzucenie, dyrektorka słucha bez przerwy "radyjka", walczy z przejawami świeckiej twórczości ("historia sztuki to marnowanie czasu" czy "żadnego Jingle Bells" w bożonarodzeniowym spektaklu). Konieczna nadaje Justynie rys osoby z jakąś dysfunkcją psychiczną. W rozmowach z innymi przerywa, gwałtownie zmienia tematy, unika kontaktu wzrokowego, nerwowo porządkuje lub zaśmieca biurko. Poczęstowana czekoladą reaguje paniką jak anorektyczka.

Wydaje się nieobecna i jednocześnie ogarnięta obsesją absolutnej kontroli.

Spektakl pokazuje od kulis stan opieki pedagogicznej i systemu edukacji. Ujawnia marginalizację dziecięcych potrzeb w imię ideologii. Mówi także nie tyle o "wątpliwościach", co o absolutnym "zwątpieniu" w prawdę i w ludzi. Zwątpieniu, które pojawia się, gdy prawda zostaje użyta w imię nienawiści, a ludzie niszczą się nawzajem oskarżeniami i podejrzeniami.

Kasa i foyer teatru są wynajmowane od m.st. Warszawy - Dzielnicy Śródmieście

MECENAS TECHNOLOGICZNY TEATRÓW

billenium

DORADCA PRAWNY TEATRÓW

139279v1 CMS Logo LawTaxFuture Maxi RGB

WYPOSAŻENIE TEATRÓW DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW

zporr mkidn

PREMIERY W 2023 ROKU DOFINANSOWANE PRZEZ

Warszawa-znak-RGB-kolorowy-pionowy

PATRONI MEDIALNI

NowySwiat Logo Napis Czerwone gazetapl logo@2x Wyborcza logo Rzeczpospolita duze new winieta spis 2rgb
Z OSTATNIEJ CHWILI !
X