Krzysztof Materna odsłania kulisy show-biznesu, zdradza zasady rządzące polskimi mediami. Premiera w piątek w warszawskiej Polonii.
- Jedni opisują wspomnienia w książkach, ja zdecydowałem się podzielić nimi z publicznością - mówi "Rz" Materna i dodaje, że nie chce, by jego pracę nazywać przedstawieniem. - To nie jest Beckett, raczej rodzaj eksperymentu scenicznego będącego podsumowaniem moich estradowych i telewizyjnych doświadczeń.
Akcja "Dobry wieczór państwu" rozgrywać się będzie w garderobie, gdzie artysta szykuje się do kolejnego wyjścia na scenę, a przy okazji zaczyna dzielić się przemyśleniami na temat talk-show, importowanych formatów, koncertów...
Opowiada o sposobach manipulowania publicznością i o tym, że konferansjerów zastąpili ładnie wyglądający prowadzący. Zobaczymy tajniki współpracy z kamerą i czytania z telepromptera.
Na potrzeby spektaklu Materna wymyślił nowy gatunek: monodram w duecie. - Jako autor zawsze lubiłem łamać schematy - tłumaczy. -
Poza tym żadna dzisiejsza gwiazda nie rusza się bez asystentki. W jej rolę wcieli się Olga Bołądź. Twórca widowiska nie chce jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów scenariusza.
- Inspiracją był monodram o show-biznesie, który pokazała mi Krystyna Janda. Zaproponowała, bym zebrał własne wspomnienia. Przy okazji chciałem pokazać zmiany, jakie zaszły w polskiej rozrywce - mówi Materna. - Dla mnie mistrzami byli Jarosy, Dziewoński, Rudzki - wybitne postaci sceny, które zajmowały się także kabaretem i konferansjerką. Dziś od widzów nie wymaga się żadnego wysiłku intelektualnego. Słowo stało się magmą bez znaczenia.